„Czego pragniesz, czego byś chciał?”
– takie pytanie zadał na warsztacie psychologicznym Irvin David Yalom – psychoterapeuta, profesor psychiatrii. Proste pytanie, jednak wywołało wielkie poruszenie.
A oto kilka odpowiedzi, jakie usłyszał:
”Pragnę być kochany i szanowany. Pragnę, aby moje życie miało sens. Pragnę czegoś dokonać. Pragnę coś znaczyć, chciałbym być ważny, chciałbym, by o mnie pamiętano.”
Tymi słowami zaczyna Yalom opowieści terapeutyczne, które zapisał w książce „Kat miłości”.
W tym zbiorze znajdziemy dziesięć przypadków, z jakimi spotkał się podczas swojej praktyki terapeutycznej Irvin David Yalom. Przez strony tej książki przewijają się wprost i pomiędzy wierszami jeszcze inne pytania, na które terapeuta próbuje odpowiedzieć wspólnie ze swoim pacjentami.
Co zabija miłość? Czym można zabić miłość? Czy można stracić miłość?
„Kat miłości” to odkrywanie, wspólnie z bohaterami książki, sposobów na to jak uleczyć bliską relację, jak zrozumieć najbliższą nam osobę czy jak poradzić sobie z utraconą młodością.
Irvin D. Yalom poza opisami przebiegu spotkań i rozmów terapeutycznych, prezentuje swoje osobiste refleksje, w których odnajdziemy opisy doświadczeń – myślę, że wspólnych dla nas wszystkich. Upatruje przyczynę nieporozumień w związkach w uporczywym przedkładaniu własnych pojęć -poglądów na temat drugiej osoby, nad jej rzeczywisty obraz. Uważa, że „zniekształcające pryzmaty, przez które przechodzi nasz ogląd rzeczywistości, nie pozwalają nam w pełni poznać drugiej osoby.”
Dlatego „za każdym razem, kiedy widzimy tę twarz… odnajdujemy… wszystkie, własne pojęcia, które mamy o niej… – te słowa są kluczem do zrozumienia wielu niepowodzeń w związkach”.
Często także ukrywamy informacje o sobie, co w dużej mierze powoduje, że trudno odkryć obserwatorowi nasz „odrębny, przebogaty i niezwykle złożony świat”.
Yalom wskazuje, że „jednym z warunków dobrego związku z drugim człowiekiem jest założenie, że nigdy nie będzie go można w pełni poznać”.
A jednak tak bardzo chcielibyśmy wierzyć, że bliska relacja oznacza zrozumienie bez słów. Nasze oczekiwania wobec partnera często wykraczają poza możliwości tej drugiej połówki. Autor stawia przed nami pytania: Czy wierzymy w istnienie drugiej połówki? Czy w uważamy że już jesteśmy w pełni? Czy coś musi nas dopełnić, by czuć się spełnionym?
Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w innym publikowanym przez Zielone Pojęcie artykule: Druga połówka. Autor – Szymon Szałapski – zmusza czytelnika do refleksji i zadaje kolejne pytania:
„Jeśli Twoja druga połówka pragnie wypełnić Twój brak, bo inaczej bez tej roli również czuje się niepełna to… jaki będzie związek dwóch niepełnych osób?”
Czy to jest trudne pytanie? W odpowiedzi słowa Szymona: „Jeśli szukasz dopełnienia, to może oznaczać, że sam czujesz się niepełny”. Znaczyć też może, że potrzebujesz czegoś z zewnątrz, żeby dopełnić ten brak. Bo skoro nie posiadasz czegoś, to skąd to weźmiesz? Idea braku może powodować naszą wiarę w jakąś zewnętrzną siłę, która przyjdzie nam z pomocą.
Spójrzmy na tę potrzebę z innej perspektywy. Potrzebujemy jakiejś zewnętrznej siły do pomocy, ale też tę wewnętrzną siłę często oskarżamy o nasze niepowodzenia. Dotyczy to wielu sytuacji i stanowi także dużą przeszkodę w podroży terapeutycznej. Podróży, która wiedzie do uzdrowienia naszego życia, czyli relacji z codziennością i drugim człowiekiem.
Jak pisze Irvin D. Yalom:
„Dopóki ktoś wierzy, że jego problemy powodowane są jakąś zewnętrzną siłą, terapia nie może ruszyć z miejsca. Jeśli bowiem problem leży gdzieś poza mną, to dlaczego ja mam się zmienić?”.
Dalej czytamy w jednym z rozdziałów: „Dlatego (Dave – przyp. red.) uskarżający się, że zaborcza, ingerująca żona zamknęła go w małżeńskim więzieniu, dopóty nie mógł poczynić postępów w terapii, dopóki nie dostrzegł, w jaki sposób sam odpowiada za stworzenie tego więzienia”. A zatem terapia czyni widocznym mur, który staramy się ukryć. Burzy go. Pozornie wydaje się to straszne, bo tracimy swój system obrony wypracowany przez lata, jednak w zamian zyskujemy możliwość samoobrony, która jest o wiele cenniejsza. Kiedy bierzemy odpowiedzialność za swoje wybory, za siebie, to stajemy się dojrzali emocjonalnie. Ile osób jest na to gotowych, by wziąć odpowiedzialność za swoje życie i przestać upatrywać źródło problemu poza sobą? Dlaczego nie chcemy tego zmienić? Bo musielibyśmy zmienić siebie? Zostawiam z tymi pytaniami wszystkich, którzy naprawdę chcą na nie szczerze odpowiedzieć.